Klaudia Torchała. Ratownicy medyczni mogą pobrać wymaz z górnych dróg oddechowych pacjenta i wykonać test antygenowy w kierunku wykrycia wirusa SARS-CoV-2 w karetce, przed przyjazdem do szpitala – wynika ze zmiany rozporządzenia ministra zdrowia opublikowanego w Rządowym Centrum Legislacji.
W tym artykule dowiesz się, kto może pracować w karetce i jakie są wymagania związane z tą profesją. 1. Ratownik medyczny. Jednym z podstawowych zawodów związanych z pracą w karetce jest ratownik medyczny. Ratownik medyczny to osoba, która posiada odpowiednie wykształcenie i kwalifikacje, aby udzielać pierwszej pomocy medycznej w
Ratownik po ukończonym kursie KPP może uczyć pierwszej pomocy, prowadzić szkolenia, a nawet jeśli założy firmę to wystawiać swoje firmowe certyfikaty. Prowadzenie takich szkoleń zajęć jest możliwe np w: firmy budowlane, produkcyjne, urzędy, kursy dla rodziców lub przyszłych rodziców, szkolenia dla administracji i biur
Wymagania dla kierowcy karetki. Praca jako kierowca karetki to odpowiedzialne zadanie, które wymaga specjalnych umiejętności i kwalifikacji. Oto kilka wymagań, które musisz spełnić, aby móc jeździć karetka: Mieć prawo jazdy kategorii B – jest to podstawowe wymaganie, ponieważ kierowca karetki musi być w stanie prowadzić pojazd.
WARUNEK DRUGI - spełnienie wymagań określonych w art. 13 ust. 1 ustawy z dnia 8 września 2006 r. o Państwowym Ratownictwie Medycznym (Dz. U. Nr 191, poz. 1410, z późn. zm.3): Art. 13. 1. Ratownikiem może być osoba: 1) posiadająca pełną zdolność do czynności prawnych; 2) zatrudniona lub pełniąca służbę w jednostkach
Zapraszamy na szkolenia Kwalifikowanej Pierwszej Pomocy, odbywające się w mieście Łódź. Ich celem jest edukacja przyszłych ratowników, działających w obrębie jednostek współpracujących z Systemem KSRG/PRM. Kurs KPP trwający 66 godzin kończy się egzaminem, uprawniającym do zdobycia tytułu „Ratownika”.
Hp8vx. Jakie uprawnienia daje ukończenie kursu KPP? Ukończenie szkolenia KPP nadaje tytuł ratownika oraz najwyższe uprawnienia dla osób niemających wykształcenia medycznego. Może do niego przystąpić osoba posiadająca pełną zdolność do czynności cywilnoprawnych. Kurs KPP – dla kogo? Podczas kursu KPP można zapoznać się z wnętrzem karetki pogotowia (1) Zaświadczenie o ukończonym kursie kwalifikowanej pierwszej pomocy często wymagane jest wśród służb mundurowych czy zawodów takich jak ratownik wodny. Nie jest to jednak równoznaczne z posiadaniem pełnych uprawnień do wykonywania tych KPP w znacznym stopniu rozwija umiejętności podstawowej pierwszej pomocy. Absolwent szkolenia zdobywa uprawnienia do podawania tlenu, stosowania specjalistycznych alternatywnych metod udrażniania dróg oddechowych za pomocą rurki krtaniowej czy maski krtaniowej przy wykorzystaniu worka samorozprężalnego typu Ambu. W trakcie szkolenia zdobędziesz umiejętność stabilizacji urazów za pomocą specjalistycznych przyrządów tj. deska ortopedyczna czy szyny Kramera. Zdobycie tych umiejętności wiąże się z nauką z zakresów anatomii i fizjologii człowieka, które są realizowane w trakcie kursu KPP. Tematy realizowane są zgodnie z rozporządzeniem Ministra Zdrowia i trwają minimum 66 godzin, oraz realizowane są w czasie nie krótszym niż 6 szkolenia skierowany jest do osób w szczególności związanych z organizacjami współpracującymi z systemem Państwowego Ratownictwa Medycznego, które wykonują działania ratownicze w ramach swoich zadań statutowych. Uprawnienia nadawane są na trzy lata po zdaniu państwowego egzaminu przed komisją egzaminacyjna, po których konieczne odbycie ponownego kursu, lub recertyfikacja samego Kwalifikowanej Pierwszej Pomocy polecane są osobom chcącym poszerzać umiejętności ratownicze. Rozszerzony programu kursu KPP, polecany jest dla osób posiadających aktualne podstawowe szkolenie pierwszej pomocy. Jeśli nie potrzebuję kursu KPP, to jakie szkolenie będzie dla mnie odpowiednie? Co zamiast KPP? Podstawowe i rozszerzone kursy pierwszej pomocy oferowane przez naszą firmę spełniają wymagania większości osób chcących zdobyć umiejętności radzenia sobie w codziennych sytuacjach nagłych. Zanim przystąpisz do kursu KPP przyjdź na podstawowy kurs pierwszej pomocy we Wrocławiu prowadzony przez ratownika medycznego.
– Wielokrotnie obserwowałem, jak prowadzone są kursy KPP. W moim odczuciu bardzo często prowadzący uważa, że jest to „scena”, na której może się popisywać swoją wiedzą – mówi Adam Stępka, ratownik medyczny i autor bloga Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Gazeta Karolina Krawczyk: Jak ocenia Pan program kursu kwalifikowanej pierwszej pomocy (KPP)? Adam Stępka: Sądzę, że największy problem KPP to właśnie jego „serce”, czyli program. Obecnie jego forma jest niepraktyczna i przeładowana elementami, które nie są istotne w nauczaniu pierwszej pomocy. Na przykład dziś toczą się dyskusje nad tym, jak powinien wyglądać skład komisji egzaminacyjnej. To problem zupełnie marginalny. A przecież nadal mierzymy się z licznymi wyzwaniami, które są o wiele poważniejsze niż to, kto będzie oceniał kursantów. Może Pan podać jakieś przykłady? Na przykład zagadnienia dotyczące dezynfekcji sprzętu zajmują 5 godzin edukacyjnych, a na defibrylację – jeden z kluczowych elementów, jeśli chodzi o ratowanie ludzkiego życia – przeznacza się zaledwie trzy godziny. Musimy zadać sobie pytanie, czy chcemy mieć ratownika, który po ukończonym kursie potrafi zdezynfekować sprzęt, czy raczej takiego, który umie uratować czyjeś życie? Należy zwrócić także uwagę na to, że w większości przypadków KPP udzielają strażacy. Tymczasem na te urazy, z którymi właśnie strażacy spotykają się najczęściej – oparzenia termiczne, chemiczne, odmrożenia – na kursach przeznacza się łącznie zaledwie kilka godzin. Myślę też, że do programu należałoby wprowadzić większą liczbę ćwiczeń. W ogóle warto by było przemyśleć, jakie umiejętności powinien posiadać kursant po ukończonych zajęciach. Czy rzeczywiście tak bardzo zależy nam na skutecznej dezynfekcji, że uczymy jej kosztem ćwiczeń na fantomach? Czy rzeczywiście umiejętność zakładania maski krtaniowej jest tak bardzo istotna? Jeśli ratownik ma weryfikować swoje umiejętności co trzy lata, to obawiam się, że wprowadzenie tego punktu do kursu KPP mija się z celem, a nawet stworzy zagrożenie dla poszkodowanego. Czyli więcej zajęć praktycznych, a mniej teorii? Dokładnie tak. Im więcej praktyki, tym lepiej. Taką zasadę wprowadzono na kursach Advanced Life Support (ALS), gdzie wyraźnie zwiększono liczbę ćwiczeń. Tą samą drogą powinniśmy iść w kształceniu podczas naszych kursów KPP. Intelektualną zbrodnią jest „usypianie” kursantów poprzez wyświetlanie kolejnych slajdów i prezentacji, jednocześnie odbierając im możliwość praktycznego ćwiczenia umiejętności. Moim zdaniem program kształcenia kursu KPP powinien zawierać nie tyle wyszczególnioną liczbę godzin, ile raczej rozpisane konkretne scenariusze, które powinien opanować słuchacz. Dopiero wtedy, kiedy prowadzący oceni, że wszyscy kursanci poradzą sobie z daną sytuacją, można by przejść do kolejnych ćwiczeń. Niestety obawiam się, że takie podejście należy do sfery marzeń. A co z weryfikacją osób prowadzących kursy? Na pewno powinniśmy się zastanowić nad weryfikacją instruktorów, bo nie każdy ratownik medyczny ma predyspozycje do nauczania. Są tacy, którzy mają świetne merytoryczne przygotowanie, ale pedagogiczne – niekoniecznie. Takie osoby powinny zająć się tym, co potrafią robić dobrze, a nie na siłę prowadzić kursy, których jakość może być wątpliwa. Kolejnym problemem jest identyfikacja grupy i dostosowanie metod nauczania do odbiorców. Jeśli instruktor nie zrozumie, że ma przed sobą laików, osoby niezwiązane z medycyną, i będzie się silił na intelektualne, „branżowe” podejście do tematu, to może się okazać, że wylewa dziecko z kąpielą. To niestety dzieje się bardzo często, albowiem niemała część moich kolegów podczas kursów KPP kwalifikowanej pierwszej pomocy nieustannie próbuje z laików zrobić medyków, wprowadzając chociażby elementy dotyczące pulsoksymetrii. Sam Pan zauważył, że nie każdy ma zdolności pedagogiczne. Cóż, tutaj mogę się narazić, ale wielokrotnie obserwowałem, jak prowadzone są kursy. W moim odczuciu bardzo często prowadzący uważa, że jest to „scena”, na której może się popisywać swoją wiedzą. To sprawia, że te kursy dla uczących się stają się niepraktyczne. Każdy instruktor musi pamiętać, że słuchaczem kursu jest osoba, która na co dzień ma własną rodzinę, zazwyczaj zupełnie inny, niemedyczny zawód, a pierwszej pomocy będzie udzielać okazjonalnie, może raz, może dwa razy w życiu. Nie ma sensu oczekiwać, że ktoś niezwiązany z medycyną zapamięta szereg trudnych, „branżowych” słów. Tak jest chociażby ze słowem „defibrylacja” – po kilku miesiącach taki kursant będzie jedynie wiedział, że to coś podobnego do „depilacji”. Nie to jest ważne, żeby operował fachowym językiem, ważne, żeby fachowo udzielił niezbędnej pierwszej pomocy. Dlatego tak istotne jest, by wiedza była przekazywana w sposób prosty i zwięzły, by była łatwiejsza do opanowania przez osoby bez medycznego doświadczenia – dzięki temu wymierne korzyści osiągną osoby poszkodowane. Nie jest sztuką napchać ludziom do głowy fachową terminologię, jak np. normy wysycenia krwi tlenem itp. Sztuką jest nauczenie praktycznego działania, tak aby ratownik KPP potrafił utrzymać poszkodowanego w bezpiecznym stanie do momentu przybycia zespołu ratownictwa medycznego. Obecnie świadectwo ukończenia kursu KPP jest ważne przez trzy lata. To dobre rozwiązanie? Jeśli kurs ukończył strażak, który 5–6 razy w ciągu tygodnia wyjeżdża do wypadku i tej pomocy udziela, to faktycznie trzy lata wydają się rozsądną granicą. Jednak to nie są częste przypadki. Polska nie jest jedną wielką aglomeracją, a jednostki ochotniczej straży pożarnej znajdują się także w małych miejscowościach, gdzie rzadko zdarzają się sytuacje, w których konieczne jest ratowanie czyjegoś życia. Tam strażacy nie są wzywani tak często, jak w wielkich miastach. Boję się, że w przypadku takich osób trzyletni okres ważności zaświadczenia sprawi, że w drugim czy trzecim roku poziom ich wiedzy stanie się diametralnie niższy niż w roku pierwszym. Nic nowego nie powiem, ale jeśli się nie praktykuje, nie korzysta ze zdobytej wiedzy, to ona ulatuje zdecydowanie szybciej. Kto powinien wziąć udział w pracach nad nowym programem i kiedy mogłoby dojść do jego zmiany? Wiemy, że obecnie trwają konsultacje społeczne dotyczące kursu KPP. Liczę na to, że środowisko ratowników medycznych jasno zakomunikuje konieczność zmian i zostaną one wprowadzone już niedługo. Obecne prace nad nowelizacją to bardzo dobra okazja do tego, by wykazać konieczność zmian także w zakresie samego programu. Jeśli do tego dojdzie, to do prac powinni zostać zaproszeni przede wszystkim eksperci praktycy oraz instruktorzy cieszący się poważaniem zarówno w środowisku ratowników, jak i kursantów. Może się komuś narażę, ale moim zdaniem za przygotowanie programu nauczania kursów KPP powinni być odpowiedzialni medycy, a nie strażacy czy policja. Kształceniem w tym zakresie powinni się zająć specjaliści, a już najlepiej, gdyby to byli specjaliści praktycy. Ogólnopolskie Towarzystwo Ratowników Medycznych będzie brało udział w procesie konsultacji społecznych i na pewno wyrazimy swoje zdanie w kwestii konieczności stworzenia nowego programu kursu KPP. Wiem, że projekt nowego rozporządzenia trafił także do innych organizacji zrzeszających ratowników. Mam nadzieję, że w tej sprawie będziemy mówić jednym głosem.
Lipiec minął mi pod względem wyjazdów, ale tym razem nie tych w karetce, bardziej wyjazdów poświęconych na zbieranie doświadczenia i nowych umiejętności. Będzie to trochę inny artykuł, bo w lipcu tych dyżurów miałem mało i nie trafiły się jakieś mega fajne sytuacje, a chciałbym, żeby tak wielka impreza miała swój osobny artykuł. A więc jak minął mi ten lipiec Na początku dwa wyjazdy do firmy SOF-MED-Center, na szkolenie z TCCC i CTM. Niesamowite doznania względem tego, jak powinno być prowadzone dobre szkolenie. Łącznie spędziliśmy tam 8 dni, więc naprawdę tej wiedzy do przyswojenia był ogrom. Za to warunki i sposób, w jaki była przekazywana, był niesamowity. Podejście do kursanta z ogromnym szacunkiem i trwało to tak do końca, jeśli się go odwzajemniało. Nie było głupich pytań, które zadał kursant, były nimi tylko te, których nie zadał. I naprawdę dało się odczuć, że Sikor, Wir i Marta wiedzą co robią. Klinika, która trwa 2h i trzeba się ciągle zajmować pacjentem? No w ZRM takich historii jeszcze nie miałem. Max godzina. Tak że wielki szacunek dla wszystkich ratowników pola walki! Takie rzeczy otwierają oczy na jeszcze więcej aspektów medycznych, a bardzo dużo rzeczy przerzuciłem do swojej pracy i zaczynam to traktować jak normalne procedury. Trzeba kruszyć ten medyczny beton, uczyć dobrej medycyny i ją stosować. Serdecznie polecam tę firmę, jeśli ktoś chciałby odbyć ciekawy kurs w swoim życiu. Dla ratowników? W obecnych czasach wydaje mi się, że powoli must have. Nawet nie ze względu na tematykę zajęć, ale na to, w jaki sposób można stosować dobrą medycynę, ale i jak dobrze jej uczyć, bo przecież większość z nas ma w jakimś stopniu związek z nauczaniem pierwszej pomocy czy innych cudów. Koniec miesiąca minął mi pod szyldem Medycznego Patrolu na największej imprezie w moim życiu, czyli 25 Woodst... Pol'and'rock 2019. Dla nas trwało to od do czyli cały tydzień wielkich doznań! Poniedziałek Przyjechaliśmy w poniedziałek, jechałem ze swoimi dwoma kolegami. Z jednym byłem na punkcie, drugi był na szpitalu. Trafiliśmy do grupy "scena" dlatego, że dużo słyszeliśmy fajnego o tym punkcie, no i większość ludzi z tego punktu też jest z naszego miasta. Przyjechaliśmy, odebraliśmy zestaw startowy od naszego lidera i zaczęliśmy się rozstawiać. Znaleźliśmy miejsce w naszym obozie na zasadzie "o patrz, tu jest spoko, zmieścimy się". Rozstawiliśmy się i dołączyliśmy do reszty ekipy, która była na szkoleniach przypominających, czyli w sumie cały zakres KPP. Medyczny patrol opiera się na osobach, które mają KPP i są po odbytym roku w Pokojowym Patrolu i odbytym szkoleniu w Szadowym Młynie, dopiero po tym mogą dołączyć do medycznego, a jeśli jesteś ratownikiem medycznym, pielęgniarką lub lekarzem, wtedy od razu możesz wstąpić do medycznego patrolu. W sumie taki był mój plan od początku studiów. Nigdy nie byłem na tym festiwalu i zdanie miałem różne, więc postanowiłem, że muszę tam jechać, ale tylko jako ratownik medyczny. Mieliśmy przypomnienie z RKO, użycia AED, użycia deski, udrażniania dróg oddechowych etc. No dużo tego było. Do tego szkolenie z dokumentacji medycznej, jak i również komunikacji radiowej. Jako że byłem "pieczątką" na swoim punkcie, to powinienem to wiedzieć, na szczęście system już mnie nauczył dobrze wypełniać karty. Kim jest pieczątka? To osoba typowo z tytułem medycznym, która ma uzyskane prawo do wykonywania zawodu medycznego. To my kontrolowaliśmy prace ratowników KPP i działaliśmy razem na rzecz dobra pacjenta. No i to my podejmowaliśmy główne decyzje, po prostu byliśmy kierownikami zespołów. Wróciliśmy do obozu. Przyszła pierwsza noc, a z nią ulewa, i to przeogromna. Na całym polu namioty zaczęły pływać. W tym nasz... Rozstawiliśmy namiot w idealnym lejku, z tego powodu do naszego namiotu zaczęła spływać woda. Szybka decyzja o wykonaniu za pomocą saperki "odpływów", czyli rowów, którymi będzie płynąć woda. No i jakoś się udało. Tutaj mega podziw dla organizatorów. Byliśmy informowani o deszczu za pomocą aplikacji, a później gdy zaczęły spływać informacje o zalanych namiotach, bardzo szybko została uruchomiona suszarnia oraz dodatkowa "świetlica", gdzie każdy mógł spać, na szczęście nas to nie czekało, bo kolega miał drugi namiot, trochę mniejszy. Znaleźliśmy już odpowiednie miejsce, które nie było zalane. No i niby wszystko było super, był tylko jeden problem. Nie mieściłem się w tym namiocie... tak że cały tydzień spaliśmy przy otwartym wejściu do namiotu, przez który wystawały moje nogi. Wtorek Wtorek minął nam na kompletowaniu sprzętu, rozstawianiu punktów medycznych, jak i na kolejnych szkoleniach. No i ogólnym lenistwie. Przyjechało kilka kolejnych osób, przechadzaliśmy się po polu, ogarnialiśmy mapy pola. Środa W środę ruszało oficjalne zabezpieczenie imprezy. Wcześniej były tylko TRX, czyli zespoły wyjazdowe (quady), które jeździły do weryfikacji zdarzeń, które spływały do centrum dowodzenia. Tego dnia ruszały punkty medyczne, było ich z tego co pamiętam 11, a w nich około 350 osób będących w medycznym patrolu - czy to na punkcie, czy w szpitalu, czy na TRX. Ratownik, ratownik medyczny, pielęgniarka, lekarz - wszyscy razem w jednym celu: pomocy festiwalowej społeczności, aby bawili się bezpiecznie. My jednak nadal ogarnialiśmy sprzęt i swoje punkty. Dlaczego nie ruszaliśmy? Ponieważ grupa "scena" i jej dwa punkty, czyli "bankomat" (na lewo patrząc na scenę) i "breja" (na prawo patrząc na scenę, mój punkt) ruszały tylko w czasie koncertów, czyli od czwartku od godziny 14. Każdego dnia byliśmy do około 4-5 rano. Przygotowaliśmy nasze punkty do akcji. Trafiłem ze swoim dobrym kolegą do grupy "wyjściowej" na naszym punkcie, czyli oczywiście działaliśmy na naszym punkcie, ale gdy trzeba było wyjść w czasie koncertu w tłum po pacjenta, to wtedy wychodziliśmy. Ale to były wyjścia... ale o tym zaraz. Dojechała ostatnia część ekipy. W międzyczasie nadal walczyliśmy z deszczem. Na szczęście nasz namiot już do końca pozostał suchy, ponieważ na wszelki wypadek obwinęliśmy go folią malarską. Gdyby nie moje wystające nogi za namiot, to byśmy mieli tam saunę, no ale jednak wyszło nam to na dobre. W środę również odbyła się bardzo długa pozoracja dla wszystkich punktów, w której uczestniczył Pokojowy Patrol jako poszkodowani. Miało być to ostateczne sprawdzenie gotowości punktów, centrum dowodzenia, szpitala i TRX-ów na dni koncertowe. No właśnie, miało być dla wszystkich punktów... Nasze punkty nie miały przygotowanej żadnej pozoracji, chyba o nas zapomnieli, ale na radiu ciągle coś się działo, przeplatało się to z prawdziwymi zdarzeniami, więc mieli dużo do pracy. Przez chwilę przewinęła się informacja, że pod sceną ma się odbyć pozoracja zdarzenia masowego, no ale niestety, nic z tego. A szkoda, bo myślę, że byłoby to mega sprawdzające na tak wielkim festiwalu Pozorację zrobiliśmy sobie sami na sobie, dogrywając wszelkie szczegóły naszego działania. Dni koncertowe Czyli esencja tego, po co tam przyjechaliśmy. Pobudka około 11 rano. Poranna toaleta, śniadanie i tak naprawdę przygotowanie się do wyjścia na punkt, ponieważ już przed tam byliśmy. Ostatnie sprawdzenie sprzętu, przygotowanie schematu działania. Ludzie zaczynają przybywać pod scenę, szykując się na rozpoczęcie festiwalu, w ich rękach flagi, słoneczniki lub inne ciekawe rzeczy. Na ustach każdego z nich uśmiech. Wychodzi Jurek, ogłasza rozpoczęcie festiwalu. Tłum szaleje i krzyczy: To jest mój kawałek ziemi, o który będę dbał i który będę szanował. To jest mój dom, w którym panuje miłość, tolerancja, braterstwo i przyjaźń. Tak mi dopomóż rock'n'roll, rock'n'roll, rock'roll! zaraz za Jurkiem. A więc zaczynamy! Te słowa były dla mnie na razie puste, no bo jestem pierwszy raz i nie do końca wiem czego się spodziewać. Chociaż już kilka razy gdy szedłem przez pole zostałem zaczepiony przez kompletnie nieznajome mi osoby, które przybijały piątki lub chciały się przytulić, dziękując za naszą pracę. Ciekawe doświadczenie. Dni koncertowe mijały tak samo, czyli od czwartku do soboty od 14 do 4-5 rano w punkcie. Koło 6 prysznic i koło 11-12 pobudka. Był jeden plus, około 6 nie było kolejek pod prysznicami. Niedziela Ostatni dzień festiwalu. W nim pozwoliliśmy sobie na chwilę więcej snu, no ale trzeba było się spakować i pozbierać punkt, więc mimo wszystko mieliśmy trochę roboty. Wieczorem było ognisko patroli. Niestety my musieliśmy wracać do pracy, "dyżur sam się nie obstawi". Jak wyglądała nasza praca/wezwania/ wyjścia w tłum/współpraca w punkcie Nasza praca wyglądała tak jak na większości dużych zabezpieczeń. Główne obrażenia to zasłabnięcia w tłumie, urazy w okolicy stawu skokowego, obrażenia łuków brwiowych lub nosa po przypadkowym uderzeniu podczas tańca, no i kilka upojeń alkoholowych. Przez 3 dni mieliśmy około 300 pacjentów, większość głównie z małymi urazami którzy po szybkiej naszej interwencji odsyłani byli do dalszej zabawy lub namiotu. Tak naprawdę na naszym punkcie prócz dwóch nieprzytomnych to nie było nic stricte "ratowniczego". Przez festiwal przewinęło się ponad 750 tys. osób! To trzecie największe miasto w POLSCE! Co ze zgonami? No zdarzają się w każdym mieście, w żadnym z nich nie miała do udziału osoba trzecia. Wiem, że z punktu medycznego wszystko było zrobione tak, jak być powinno. A jak wiecie, nie każdego udaje się uratować. Zgony zdarzają się w każdym mieście. A przy takim skupisku ludzi coś po prostu musiało się stać. Współpraca w punkcie wyglądała znakomicie, było nas 4 ratowników medycznych, 1 pielęgniarka i 2 osoby z KPP. Działał każdy, ratownicy KPP pomagali nam z czynnościami, które nie wykraczały poza ich uprawienia. Czasami sami prowadzili całe badanie pod naszym czujnym okiem nadzorującym, czy nie dzieje się coś złego. Ale nic takiego się nie działo, tak że spokojnie sobie działaliśmy. Wszyscy pacjenci rozłożyli się w czasie, więc prócz kilku sytuacji mieliśmy spokój na punkcie, a tylko kilka razy nie było gdzie już kłaść pacjentów. Działaliśmy jak dobrze naoliwiona maszyna. Każdy wiedział co miał robić, a z dnia na dzień szło to coraz lepiej. W międzyczasie słuchaliśmy koncertów, wychodząc przed nasz punkt. No właśnie, ale będąc w punkcie medycznym dalej ich słuchaliśmy, niestety pod głośnikami basowymi, tak że głównie operowaliśmy krzykiem lub porozumiewaliśmy się na migi. Ciekawe doświadczenie. Każdy z nas miał oczywiście ochronniki słuchu, które były wydawane. Ja osobiście chodziłem w aktywnych i jestem bardzo zadowolony z tego, jak się sprawdziły. Wyjścia w tłum. No, to było konkretne... Wychodziliśmy w 4-osobowym zespole, 2x RM, 1x KPP i 1x pielęgniarka. A z nami około 6 lub więcej ochroniarzy z patrolu. Przeogromne osoby z wielkimi serduchami. Czy to niebieski patrol, czy czarny, mogliśmy zawsze na nich liczyć. Niesamowici profesjonaliści! I bardzo miłe osoby. Tak z nimi współpracować mógłbym codziennie. Special Patrol, po prostu dziękuję! Widzimy się za rok! No ale jak to wyglądało? Pod sceną tłum, a my musimy przejść przez niego, żeby dostać się do pacjenta. Z przodu szło zazwyczaj dwóch chłopaków z patrolu, obok nas kolejnych dwóch i z tyłu również dwóch. Wszyscy trzymaliśmy się za ramię, aby żaden z nas nie został "porwany" przez tłum. Ludzie zazwyczaj bez problemu się rozsuwali sami lub z pomocą patrolu. Pamiętam tylko dwie sytuacje, gdy ludzie wyskoczyli do nas z krzykiem, ale było to gdy osoby zostały przesunięte przez patrol od tyłu, a gdy się odwróciły i zobaczyły co się dzieje, od razu przepraszały. Pracuję prawie rok w systemie i spotkanie się z pochwaleniem mojej pracy jest dość rzadkie. To teraz wyobraź sobie: idziesz przez przeogromny tłum ludzi, a oni klaszczą, krzyczą "patrol, patrol, patrol", klepią cie po plecach, krzyczą "dziękujemy" i starają się ci pomóc. Na co dzień spotykamy się z wszechobecną agresją w stosunku do pracowników ochrony zdrowia, więc było to dla nas poniekąd szokiem. No cóż, tak to wygląda, że normalna postawa jest dla nas dziwna... Oby to się zmieniło. Podczas koncertu Happysad podobno pobiliśmy rekord stworzonego "korytarza życia", czyli udrożnienia drogi przez pokojowy patrol do pacjenta. W jednym miejscu trafiły się 4 pacjentki po zasłabnięciu. Udrożniona została droga dla nas i Trx-ów. Korytarz sięgał od sceny do siema shopu. Przy tak przeogromnym ścisku było to aż niemożliwe, a mieliśmy korytarz z szerokością spokojnie 6 m. W momencie gdy przez niego biegliśmy, wszyscy ludzie klaskali i skandowali "dziękujemy". Niesamowite uczucie, po prostu czujesz, że robisz to, co kochasz. No ale nie zawsze pacjent tak do nas trafiał, w większości przychodził sam lub chłopaki z patrolu przynosili nam pacjentów na własnych rękach, gdy wyciągnęli ich z tłumu. Robili niesamowitą robotę! W każdej chwili czuliśmy się bezpiecznie. Przez całe dni zabezpieczenia mieliśmy tylko jeden epizod agresji w stosunku do nas. Pacjentka pod wpływem alkoholu nie panowała nad sobą, gdy chciała wyskoczyć z rękami do jednego z nas, od razu pojawiło się znikąd kilku ochroniarzy, którzy bardzo szybko spacyfikowali agresywną osobę. Niesamowite było to, że i chłopaki i dziewczyny byli zawsze tam gdzie powinni, zawsze obok nas, zawsze z nami w jednym celu. Po każdym wyjściu lub przyniesieniu pacjenta dziękowaliśmy im za pomoc. Bez nich na pewno byśmy nie dali rady! Apogeum całego festiwalu miało nastąpić na koncercie Kultu. Pierwszy występ od dłuższego czasu, pierwszy występ na tym festiwalu. Ludzi było jak mrówek (na insta możecie zobaczyć relację z tego koncertu, jak i z innych). Pełna mobilizacja wszystkich patroli. Pod sceną została utworzona żywa ściana, czyli osoby z patroli odpychały tłum, aby nikt nie został stratowany przez ścianę, również było miejsce na ludzi, których tłum "wypluje" i potrzebują pomocy lub po prostu chcą wyjść, bo jest im słabo. Wyobraźcie sobie 5-6 rzędów ludzi, którzy stoją złapani ramię w ramię i starają się odepchnąć tłum. Niesamowite. Na tym koncercie również szliśmy w tłum, z jednym chłopakiem z czarnego patrolu. Chłop wielki jak dąb. Sam z naszą pomocą i pokojowego patrolu udrożnił nam drogę. Do pacjenta i ponownie do punktu medycznego. Oj, tam było naprawdę ciasno. Dlaczego sam? Bo wszyscy ogarniali tłum pod sceną. Na ten koncert przyszło nam pomóc dwóch chłopaków z TRX GOPR (?), o ile dobrze pamiętam. Byli po dyżurze, ale chcieli nam pomóc, więc jeden dodatkowo wychodził z nami w tłum. Dzięki! Emocje na festiwalu i po nim Przyjechałem tam poniekąd sceptyczny. Nie widziałem, czego się spodziewać. Moja rodzina jeździła od dłuższego już czasu na festiwal w dość dużej ekipie, ale mnie jakoś to nie ciągnęło. No właśnie, mówię w czasie przeszłym, jak to powiedział mi kolega "nie ma sierpnia bez Woodstocku". Nigdzie nie spotkasz tylu osób, które po prostu są szczęśliwe! Nie widzą problemów, chcą ci pomóc. Każda osoba, która była przez nas zaopatrzona, dziękowała nam jakbyśmy uratowali życie jej i następnym 30 pokoleniom. Uśmiech po prostu gościł przez cały tydzień na naszych twarzach. W medycznym patrolu sami pasjonaci, ludzie, którzy wyjechali na tydzień na WOLONTARIAT. Dawali z siebie wszystko, aby pomóc ludziom i spędzić czas w niesamowitej atmosferze. Grupie "scena" chcę podziękować za przyjęcie nas w wasze grono. Czuliśmy się jak w domu mimo tego, że się nie znaliśmy. Czy warto jechać? KONIECZNIE! Na festiwalu widziałem 80-latków i dzieciaki noszone przez rodziców lub prowadzone w wózku. Jeśli masz jakieś złe zdanie o festiwalu, to jestem prawie pewien, że je masz, bo nigdy tam nie byłeś. Naprawdę nigdy nie widziałem imprezy tak dobrze zabezpieczonej pod względem bezpieczeństwa. Przykład? Znalezienie "żartownisia", który poinformował o bombie na festiwalu. W niecałą godzinę Special Patrol z pomocą festiwalowiczów odnalazł tę osobę i przekazał ją policji. Jak to mówił Jurek - to moja Polska i nie zabierzecie nam jej! Kocham Polskę. Stać 1 sierpnia w czas godziny W, patrząc na morze ludzi, którzy upamiętniają godnie tę rocznicę - coś niesamowitego. Kilka krótkich pytań od czytelników na Instagramie, które pominąłem w artykule Czy ratownik medyczny musi przejść jakiś kurs, aby zabezpieczać taką imprezę? Nie, nie wiem skąd taki pomysł. Możemy to robić i robimy to dobrze. Mieliśmy normalną umowę wolontariacką i wykonywaliśmy wszystkie medyczne czynności ratunkowe, takie same jak w pracy. Jak wygląda rekrutacja? Rekrutacja do medycznego patrolu trwa z tego co pamiętam do końca czerwca. Musimy wypełnić formularz zgłoszeniowy, wysłać zdjęcie i potwierdzić zdjęciem dyplomu nasze kwalifikacje. Jeśli chodzi o ratowników KPP - nie wiem. Tak, trzeba mieć 18 lat (inaczej nie zrobisz kursu KPP, a co dopiero skończenia studiów na kierunkach medycznych). Jak wyglądała współpraca z festiwalowiczami? Idealnie, chciałbym, żeby tak to wyglądało w mojej pracy. Pomagali nam, wiedzieli, że albo pomagamy im, albo idziemy pomagać komuś. Odpowiadali rzeczowo na pytania podczas zbierania wywiadu i byli bardzo zadowoleni z każdej udzielonej im pomocy. Jeśli chodzi o inne patrole, czy to niebieski, czy pokojowy, to nigdy nie została nam odmówiona pomoc. Jedno słowo i już mieliśmy ludzi, którzy chcieli nam pomóc. Jedno jest pewne. Za rok wracamy! Może w większej ekipie, bo jest ciekawy plan. Dzięki wszystkim, którzy tam byli! Oby za rok było nas więcej! Po powrocie z festiwalu, idąc na drugi dzień z samego rana po śniadanie do sklepu, bardzo szybko przypomniałem sobie, że wróciłem. Stojąc w kolejce kilka razy dostałem wózkiem w tyłek, jak i również "przemiła" starsza pani chciała wepchnąć mi się w kolejkę... No cóż, wracamy do rzeczywistości! Co nie zmienia faktu, że my dalej robimy swoje. Dzięki za przeczytanie artykułu, w następnym artykule wracamy do życia z karetki. Chciałem, aby takie ważne wydarzenie miało osobne miejsce dla siebie w mojej historii. Trzymajcie się, jeśli macie pytania, zadajcie je tutaj lub na moim profilu na Instagramie: Młody Ratownik na Instagramie,gdzie powstanie Q&A po tym, jak i każdym kolejnym artykule. Miłego dnia/wieczoru/nocy! Dzięki! Młody Ratownik
Wywiady z pracownikami 28 stycznia 2022 Dzień dobry! Wiemy, że dla wielu z Was jest ciekawych jak wygląda praca Ratowników. Postanowiliśmy pokazać ją „od kuchni” i z bezpośredniego źródła. Przepytaliśmy kilka osób z naszego zespołu i mamy od nich odpowiedzi. Ciekawi? Na przełamanie lodów przedstawimy Wam Jana Józefczyka – przyszłego Ratownika Medycznego. Janek jest człowiekiem wielu talentów. Czasem pstryka nam zdjęcia📸, jest świetnym gawędziarzem, potrafiącym rozbawić każdego 😹, a w Liberandum zajmuje aż dwa stanowiska ✌️ Czasem przyjmuje zlecenia jako 📞 dyspozytor, a czasem sam te zlecenia realizuje jako Ratownik 🚑 Dlatego dziś odpowie na nasze pytania z dwóch perspektyw 😎 Zatem, nie przedłużając wstępu, przejdźmy do wywiadu. Wywiad z pracownikiem #1 – Janek Józefczyk Dlaczego zacząłeś jeździć w transporcie medycznym❓ 💬 Zaczęło się dawno temu, bo w 2005 roku, na pielgrzymce z Krakowa do Częstochowy. Poznałem tam jedną ratowniczkę medyczną. Byłem wtedy dzieckiem, a ona czasem na postojach pozwalała mi uczyć się bandażować oraz przyklejać plasterki. I tak z roku na rok coraz więcej mi pozwalano, aż w końcu sam zrobiłem kurs pierwszej pomocy i na pielgrzymkę poszedłem jako zabezpieczenie medyczne. Następnie wstąpiłem do stowarzyszenia, w którym praktykowałem i udoskonalałem swoją wiedzę. Zrobiłem kurs KPP – Kwalifikowanej Pierwszej Pomocy i otrzymałem tytuł Ratownika. W taki sposób zapragnąłem pracować w karetce. Próbowałem wielu prac: myjnia, Żabka, ulotki… ale ciągle chciałem jeździć w karetce. I tak oto dostałem pracę w transporcie szpitala Uniwersyteckiego w 2019 roku. Równolegle wtedy pracowałem już w Liberandum, jeżdżąc na zabezpieczenia medyczne. I postawiłem sobie za cel dostać tutaj stałą pracę. Udało się! Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy. Mam okazję rozwijać swoje umiejętności i doskonalić się w przyszłym zawodzie. A skąd pomysł na zawód dyspozytora❓ 💬 Dyspozytorem zostałem ponad rok temu. Od samego początku, gdy zaczynałem pracę w Liberandum, podobała mi się praca biurowa, praca dyspozytora. Zaciekawiła mnie ta posada. Dostałem propozycję, przyjąłem. Jak wygląda Twój dzień pracy❓ 💬 Mój dzień pracy jako Ratownik nie różni się zbytnio od pracy dyspozytora. Poranek zaczynam od kontroli stanu technicznego pojazdu bądź sprzętu medycznego (w zależności od stanowiska, które obejmuję danego dnia w zespole – Kierowca lub Kierownik Zespołu). Następnie oczekuję na wezwanie dyspozytora – jeśli czas pozwala, jest wtedy chwila na kawę. „Transportując pacjenta karetką, zostaliśmy uznani za porywaczy!” Ile godzin pracujesz❓ 💬 Pracuję różnie. Jeden miesiąc więcej, drugi mniej. Nie mam określonej liczby godzin. Ile średnio odbierasz telefonów❓ 💬 Średnia liczba telefonów sięga w granicach 100 do 150. Zdarzają się dni, że jest ponad 150, ale to sporadycznie. Co najbardziej lubisz w swojej pracy❓ Praca z pacjentem i w ogóle z drugim człowiekiem potrafi nauczyć cierpliwości oraz wyrozumiałości. „Klient nasz Pan” jak to mówią, ale każdy z nas wie, jak nieznośny potrafi być człowiek. Mimo to, najbardziej w swojej pracy lubię… cały mój dzień pracy! Wstaję do pracy z chęcią, każdy mój kolejny dzień to nowe wyzwania i obowiązki, co jest świetne! Największe wyzwanie/ciekawa historia❓ Ciekawych historii jest dość sporo . Ale jedna z najciekawszych, to chęć zamówienia przez klienta „Medicopteru” w momencie, gdy usłyszał, że nie ma wolnej karetki. Cieszy mnie fakt, że ludzie wyobrażają sobie Liberandum jako tak rozwiniętą firmę. Jeśli chodzi o transport, doskonale pamiętam sytuację (jeszcze z poprzedniej pracy), w której transportowana pacjentka uciekła, a wręcz wyskoczyła z jadącej karetki wprost pod jadące samochody. W ostatniej chwili udało się ją złapać. Po krótkiej szarpaninie i wyzwiskach w naszą stronę (krzyki o porwaniu, przebierańcach, a reszty może nie będę przytaczał), pacjentka próbowała się oddalić autobusem MPK. Dzięki reakcji przechodniów, autobus nie odjechał z przystanku do czasu przyjazdu policji. A tych zjechało się aż 6 radiowozów plus pies tropiący. A po co pies? Otóż, ktoś usłyszał Pani wyzwiska i uznał nas za porywaczy i zgłosił na policję porwanie. Ostatecznie, po krótkiej rozmowie i ustaleniu przebiegu wydarzeń, transport był kontynuowany z asystą policji. A największe wyzwanie? Hmm… każdy dzień, to nowe wyzwanie. Ten serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub odczyt wg ustawień przeglądarki. Polityka prywatności
Czym jest kwalifikowana pierwsza pomoc? Kwalifikowana pierwsza pomoc (KPP) to jedna z form pomocy, jakiej może udzielić przeszkolony ratownik (nie ratownik medyczny!). Jest to bardziej doświadczona i wymagająca więcej wiedzy forma pomocy poszkodowanemu od udzielenia zwykłej pierwszej pomocy, jednak nie jest to profesjonalna pomoc jakiej udzielają ratownicy medyczni, lekarze oraz inne osoby posiadające do tego kwalifikacje zawodowe. Czego nauczę się na kursie kwalifikowanej pierwszej pomocy? Kurs pierwszej pomocy jest rozbudowanym kursem udzielania pierwszej pomocy. Zgodnie z §14 Ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym zakres czynności wykonywanych przez ratownika w ramach kwalifikowanej pierwszej pomocy obejmuje: resuscytację krążeniowo-oddechową, bezprzyrządową i przyrządową, z podaniem tlenu oraz zastosowaniem według wskazań defibrylatora zautomatyzowanego; tamowanie krwotoków zewnętrznych i opatrywanie ran; unieruchamianie złamań i podejrzeń złamań kości oraz zwichnięć; ochronę przed wychłodzeniem lub przegrzaniem; prowadzenie wstępnego postępowania przeciwwstrząsowego poprzez właściwe ułożenie osób wstanie nagłego zagrożenia zdrowotnego, ochronę termiczną osób w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego; stosowanie tlenoterapii biernej; ewakuację z miejsca zdarzenia osób wstanie nagłego zagrożenia zdrowotnego; wsparcie psychiczne osób wstanie nagłego zagrożenia zdrowotnego; prowadzenie wstępnej segregacji medycznej w rozumieniu art. 43 ust. 2. Ile trwa kurs KPP? Kurs kwalifikowanej pierwszej pomocy powinien trwać 66 godzin dydaktycznych i nie mniej niż 7 dni. Czy po ukończeniu kursu KPP jestem ratownikiem? Tak, po ukończeniu kursu kwalifikowanej pierwszej pomocy jesteś ratownikiem, ale nie jesteś ratownikiem medycznym. Nie możesz podjąć pracy w karetce czy udzielać pomocy wymagającej specjalnych uprawnień (np. podania lekarstwa). Co mi da ukończenie kursu KPP? Dzięki ukończeniu kursu kwalifikowanej pierwszej pomocy będziesz wiedzieć jak udzielić profesjonalnej pierwszej pomocy osobie poszkodowanej przed przyjazdem karetki na miejsce zdarzenia. Dodatkowo możesz też kierować akcją ratowniczą i ewakuacją z miejsca zdarzenia przed przyjazdem służb. W razie potrzeby możesz udzielić wsparcia psychicznego poszkodowanym i ich rodzinom. Czy kurs KPP jest dla mnie? Nie ma ograniczeń ani wymagań stawianych przed kursantami szkolenia KPP. Jednak przed przystąpienia do takiego kursu powinieneś zadać sobie kilka pytań dotyczących cech Twojego charakteru – czy jesteś odpowiednio opanowany w sytuacji zagrożenia zdrowia i życia, żeby kierować akcją do przyjazdu służb ratowniczych; czy nie boisz się, że połamiesz żebra lub mostek poszkodowanemu; czy nie mdlejesz na widok krwi itp.? Jeśli uznasz, że dasz sobie radę – ten kurs jest dla Ciebie ☺ Dodatkowo kurs kwalifikowanej pierwszej pomocy jest wskazany dla osób pracujących w: WOPR (Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe), TOPR (Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe), GOPR (Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe), strażaków, policjantów, strażników miejskich i gminnych, innych. Czy muszę odnawiać kurs KPP? Uprawnienia wydawane po kursie KPP są ważne 3 lata. Po upływie tego czasu należy ponownie podejść do egzaminu w celu uzyskania recertyfikacji.
ratownik kpp w karetce